Company

Jako iż nie mam tematu, to zostawiam tylko zdjęcia
















































Czytaj dalej

#PIERWSZYDZIENWPRACY

Teraz chyba rozumiem znaczenie słowa hard working.
Niby tylko 8 godzin, ale przez te pełne osiem godzin moje nogi doświadczyły tego gorzej niż po bieżni a moja zołzowatość musiała zostać w domu

                                                                       #PORANEK
5.15 budzik, shit, shit, shit. O tej godzinie moja jedna noga wystaje poza łóżka a ja ślinie poduszkę. Czuje się jak w szkole. Lekkie przebudzenie i nasuwa się wniosek że po jakiego ja wstaje tak wcześnie. 30 minut "drzemki" nie zrobi przecież różnicy. Włosów i tak nie będę prostować, bo jest rano więc jak dojadę to będę wyglądać jak zwykły pudel po deszczu. Ciuchy naszykowane wcześniej po trudnych rozstrzygnięciach która czarna bluzka będzie lepsza do spodni. 5.45, to już czas wstawać. Jasna cholerka to i tak za wcześnie jak na mnie ale ok. Ubieranie się o takiej godzinie jest tak szybkie jak koniec reklam na Polsacie tak samo składanie na łóżka na którym słodko śpi pies i skrajnie jest Ci szkoda go budzić, bo zaraz pomyśli że to jest pora wychodzenia na dwór. Nie ma nawet takiej opcji. Szybki makijaż, i kilkominutowy zastój czy użyć rozświetlacza, czy twój makijaż musi być tak perfekcyjny czy dopracowany. Powiem wam że wystarczy że pomalujecie rzęsy i trochę nałożycie pudru na buzie #sprawdzone.  Bo i tak pod koniec pracy on się wam zmyje, i tak wyjdzie że jesteście już zmęczone. Więc nakładanie na buzie nie wiadomo ile, robienie oczu, brwi i innych cudów na twarzy jest skarnie bez sensu.

                                                               #DROGADOPRACY
W sumie moja droga do pracy nie jest wcale taka zła, dopóki Pan z linii 105 nie zacznie się  bawić i robić żarcik w formie a spóźnię się a co tam, wolno mi :) Chyba to jest czas na to abym zrobiła prawo jazdy hahaha i śmigać na drodze najnowszym mercedesem z lizingu.  Wiele osób się dziwi że dlaczego wybrałam pracę na prawobrzeżu mieszkając na dużym zadupiu zwanym Dobrą. Że przecież to tyle trzeba dojeżdżać, że to już lepiej znaleźć pracę gdzieś bliżej albo w Dobrej bo przecież blisko. To odpowiadając już po raz ostatni. To jest moja sprawa gdzie pracuje, z kim, na ile sposób i za ile. Czy na umowę czy na zlecenie. Czy do pracy pojadę autobusem, taksówką czy będę iść pieszo. Podsumowując nie chce pracy tam gdzie mieszkam, ze względu że znają mnie tam wszystkie te stare mohery, czy to moją mamę albo ciocie.Więc wiecie jak to jest, zepsujesz coś, odpyskniesz bo wyprowadzi Cię z równowagi jedna z drugą i nagle wszyscy wiedzą. A później "A wiesz co zrobiła córka Agnieszki?"  Powiedziała Ci gdzie są drzwi. Piąteczka. A jako że nie lubię większości tych babsztyli, to praca byłaby tam więzieniem. Dlatego wole prawobrzeże, tam mnie nikt nie zna a wysiadając z tramwaju mam naprzeciwko najlepsze miejsce z rana którym jest Starbucks. Więc jechanie tramwajem czy autobusem z kawką w kubeczku i słuchawkami jest przyjemne. Minimum patrząc w szybę oglądasz sobie wyprzedzające Cię auta, zastanawiasz się po co Pan z Seata tak szybko jedzie skoro i tak musi zwolnić zaraz i zjeżdżać na drugi pas. Widzisz Pana biegającego z psem, i Pana na łódeczce przez co zdążyłaś wymyślić nowy tytuł książki "Samotny rybak i Odra"  niczym opowiadanie Ernesta Hemingwaya o Starym kubańskim rybaku. I tak przejdzezdzasz kilka przystanków aż do Wiosennej na której musisz wysiąść. Idziesz sobie piechotka, zastanawiasz się czemu tyle ludzi o tej godzinie jest już na nogach. Po czym dociera do Ciebie ze "Halo Orlik, jest prawie dziewiąta. Ludzie idą tutaj do pracy" No fakt, zero przyzwyczajenia. Bo twoja ostatnia praca to trzymanie aparatu z kilkoma ludźmi albo jednym osobnikiem przed obiektywem i praca na laptopie przy obróbce #niedopracowaneinfo
#PRACA
No co ja tu będę pisać. To miejsce gdzie wkoncu ktoś docenił to ze jestem bloggerką, to ze znam się na ciuchach. Potrafię doradzić, która sukienka będzie lepsza na ślub A która na komunię. Slizgam się tam jak pingwinek na lodzie ale to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo moje 3 paski (Adidas) maja super poslizgową podeszwe A że Ja, sklerotyk zapominam o drugich butach żeby zabrać to robię za pingwina. Nie żadnej gleby nie było.
#POWROTDODOMU
Po ośmiu godzinach, moje nogi były jak po siłce na bierzni. Więc powrót do domu wyglądał tak, że zasypialam na panie XYZ, co chwilę mówiłam ze jestem głodna i chce jedzenie i przez pół drogi psioczylam i marudzilam. Bo mój mózg i moja niewyparzona czasami twarz przez 8 godzin musiała być miła, nie powiedzieć czegoś co by urazilo, albo typowego "Babo, nie wiesz od czego jest ten wieszaczek ??!"

Mam nadzieję ze wasz pierwszy dzień był podobny albo bardziej zakręcony. Piateczka! 

Czytaj dalej